sobota, 11 maja 2013

Part Three

Któryś z chłopaków krzyknął, że policjanci są już pod drzwiami fabryki i wtedy rozpoczęło się istne szaleństwo. Jared sobie odpuścił, odwrócił się w przeciwną stronę i zaczął uciekać. Biegł ślamazarnie i trochę beznadziejnie, ponieważ jak wiadomo był pod wpływem, toteż chciałem mu pomóc. Już biegłem w jego stronę, ale niestety zostałem wyprzedzony i pewien chłopak w koszuli w kratę i kręconych włosach wziął Jaya pod pachę i biegł razem z nim (swoją drogą to  go ciągnął, a praktycznie wręcz niósł, dziwne, że takie chuchro ma w sobie tyle siły). Było wielkie zamieszanie, chłopaki uciekali w popłochu, pewni tego, dokąd idą, a przecież wyjście było w zupełnie innym kierunku. Biegłem za nimi, w końcu to ich teren, muszą go znać bardzo dobrze.
Biegłem, zwolniłem trochę, żeby nie być na samym przodzie, wolałem już się trzymać bliżej końca. W pewnym momencie zaczął biec ktoś z tyłu i krzyczał "Z drogi! Z drogi!". Usunąłem się więc na bok, jednak na nic się to zdało, koleś popchnął mnie i to dość mocno. Dodatkowo potknąłem się o coś pod nogami i w ten oto sposób wylądowałem na ścianie. Była na niej jakaś rura, czy jeszcze nie wiadomo co. Uderzyłem w nią i strasznie zabolał mnie nos. Przyłożyłem do niego palce i poczułem ciepłą, spływającą z niego maź. Palce szybko wytarłem o koszulkę i już zamierzałem dalej uciekać, kiedy usłyszałem "NA ZIEMIĘ! WSZYSCY! SZYBKO! BEZ ŻADNYCH SZTUCZEK!" No pięknie... Jestem uziemiony już nie tylko w domu, ale także na treningach. Mogę się pożegnać z moją sportową karierą...
"Nie, nie mogę do tego dopuścić" pomyślałem, i wszedłem w jakieś najbliższe drzwi. Nie zamknąłem ich na zamek, nawet nie do końca zatrzasnąłem klamkę, chcąc wiedzieć, co wydarzy się dalej.
"JA PIERDOLE, ZOSTAWCIE MNIE ZMOKŁE SUKI. NIGDZIE Z WAMI NIE IDĘ, W DUPIE MAM WASZE ZAKAZY I PIERDOLONE PRZEPISY. ZOSTAW MNIE KURWA ZMOKŁA SUKO". Cholera, głos Jareda.......... Serce zaczęło mi bić szybciej, coś jakby.... Łzy? Nie, nie mogę płakać. Jay to mój najlepszy kumpel, jasne, że boli mnie, że został aresztowany i kompletnie nie wiem, co z nim dalej będzie. Podobno nic ostrego nie brał, może po prostu spędzi trochę w areszcie i go wypuszczą, nie może iść przecież na odwyk. Wychyliłem głowę z pomieszczenia gospodarczego i ujrzałem fatalny widok. Jestem facetem, ale to raczej każdego złapie za serce. Mój przyjaciel, mój najlepszy przyjaciel zakuty w kajdanki wyprowadzany przez psy, jak najgorszy bandyta...
Reszta tak samo, scena jak z jakiegoś filmu akcji. Kilkadziesiąt osób zakutych w kajdanki i prowadzonych do kilkunastu radiowozów.
-Spokojnie, wyliże się, za pare dni będzie normalnie chodził do szkoły.
-D...Damon? Co ty tu do cholery robisz? Nie zabrali cię?!- wykrzyczałem brunetowi prosto w twarz.
-To samo co ty. Mam już zawiasy, jedna wpadka i ląduję na 7 lat w pudle. Nie dziwisz się więc chyba, że się chowam przed sukami?- odpowiedział spokojnym, lekko ekstrawaganckim tonem.
Po chwili zaczęło do mnie docierać...
-To przez ciebie! To przez ciebie do cholery mój najlepszy kumpel wylądował w pierdlu! Ty cholerny egoisto! Jak mogłeś mu to zrobić! Zabiję cię!- wykrzyczałem chłopakowi i wymierzyłem mu cios prosto w twarz.
Przyjął go z wielkim spokojem, z honorem. Nie oddał mi, nic nie zrobił, tylko cicho  i bez nerwów odpowiedział:
-Słuchaj stary. Po pierwsze, przymknij się choć trochę, bo nie tylko ja, ale my obaj będziemy mieli niezłe kłopoty, taka mała rada. Po drugie, ja Jaya do niczego nie zmuszałem, sam przyszedł do naszej starej szkoły, podobno mnie szukał, ale skierowano go do Danny'ego. Danny uruchomił swoje kontakty i bez problemu do mnie dotarł. Jared się trochę pozwierzał i poprosił o towar. Podkreślam, nikt go do niczego nie zmuszał. Nie będę mu przecież zabraniał, nie jestem jego niańką, robi co chce.
Nie odezwałem się do niego potem. Podszedłem do automatu z napojami i z całej siły walnąłem w niego ręką. Usiadłem w kącie, by przeczekać ten najgorszy okres.
Zacząłem rozmyślać, co zrobić z Jaredem i co z nim dalej będzie.
 ***
Obudziłem się nad ranem, spojrzałem na zegarek, było około 9.
-CHOLERA, MAMA!- zerwałem się na równe nogi i pobiegłem w stronę wyjścia. Gdy tylko otworzyłem drzwi i wyszedłem na ten główny korytarz, wszystkie wspomnienia minionej nocy powróciły... Nie miałem jednak czasu stawać, rozczulać się i rozpamiętywać wszystkiego, szybko wyciągnąłem starą cegłę z kieszeni i wykręciłem numer mamy.
-Syneczku! Kochanie! Nic ci nie jest? Jesteś cały?!- głos mamy drżał i był przerażony. Tym bardziej zrobiło mi się jej maksymalnie szkoda i miałem potworne wyrzuty sumienia.
-Tak mamusiu, nic mi nie jest, trochę zabalowaliśmy, ale nic mi nie jest, jak wrócę, to wszystko ci opowiem, kocham cię.- wydusiłem i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Trochę wyszedłem na maminsynka, ale wisi mi to, kocham moją mamę najmocniej na świecie. Jak ten sukinsyn nas zostawił, to ona pokazała mi jak żyć.
Po czterdziestu minutach jazdy na deskorolce zatłoczonymi ulicami NYC byłem już pod domem. Rzuciłem deskę przed wejściem i wbiegłem na klatkę schodową. Wszedłem do domu i od razu na przywitanie dostałem wielki uścisk od mamy.
-Mamo, spokojnie, nie było mnie tylko kilka godzin.-powiedziałem próbując wyswobodzić się z uścisku.
-Kilka godzin? Ach, no tak, kilka godzin. Co ja się martwię, przecież tylko wyszedłeś z domu o północy, pojechałeś deskorolką, przejechałeś pół Nowego Jorku, w ciemnych uliczkach, zakamarkach, przy największej mafii w kraju i w dodatku miałeś wrócić za dwie godziny. Tymczasem nie ma cię całą noc, nie dajesz znaku życia,  nie no, coś ty przecież to nic.- mówiąc to, mamie załamał się głos, odwróciła się i poszła w kierunku salonu. Dopiero wtedy zrozumiałem, że jednak nieźle narozrabiałem. Poszedłem do pokoju i uruchomiłem komputer. Pewnie będzie się ładował milion lat, w końcu to stary rzęch. Po kilku minutach oczekiwania komputer się włączył i wreszcie mogłem zacząć moje poszukiwania odnośnie prawa i co w tym mieście grozi za posiadanie narkotyków.
Moje poszukiwania przerwał dzwoniący telefon; aż podskoczyłem, ponieważ wcześniej byłem bardzo skupiony. Dzwonił nieznany mi numer, w dodatku był dość dziwny.
-Słucham?- odebrałem niepewnie.
-Hej stary. Słuchaj kochanie, potrzebna mi twoja pomoc. Przepraszam za wszystko, co wczoraj zrobiłem, wiesz, że nie chciałem ani cię uderzyć, ani powiedzieć tego, co padło z moich ust. Mam tylko dwie minuty, więc powiem od razu. Błagam cię stary, przyjedź do NYC Police Departament, naprawdę cię potrzebuję.
-Zaczek.....-
*PIP PIP PIP*
Nie zdążyłem nic powiedzieć, od razu go rozłączono. Nie wahając się ani chwili wybiegłem z domu krzycząc do mamy, że muszę gdzieś pilnie lecieć. Złapałem deskorolkę leżącą przed klatką schodową i ruszyłem pod ten cholerny departament policji.
Na ulicach robiło się coraz luźniej, wszyscy w pracach albo szkołach. To tylko ja zrobiłem sobie ostatnio tydzień wolnego, tak "żeby odpocząć od szkoły". Chyba tak niemożna, ale sram na to. Na takich rozmyślaniach, ale głównie o Jaredzie, szybko minął mi czas drogi na posterunek. Ponownie rzuciłem deskorolkę gdzieś pod nogi, zostałem upomniany przez policjanta, jednak nic sobie z tego nie zrobiłem i  ruszyłem na trzecie piętro (gdzie według rozpiski znajdowali się ludzie przywiezieni ostatniej nocy). Grzecznie przywitałem się z funkcjonariuszem i przedstawiłem sprawę. Zostałem skierowany do pokoju 209, z pokoju 209 do pokoju 216, z pokoju 216 do pokoju 346, a z pokoju 346 do pokoju 201, gdzie w końcu raczyli mnie zaprowadzić do jakiegoś tam policjanta, który w nocy zebrał chłopaków. Ten wziął mnie do siebie do biurka i pojechał prosto z mostu.
-Masz dokładnie dwie i pół doby*, by wpłacić kaucję za swojego kolegę, w przeciwnym razie ląduje on za kratkami na znacznie dłużej, jego sprawa zostaje kierowana do sądu i prawdopodobnie nie wywinie się od trzyletniego** wyroku.- powiedział to z lekkim... Współczuciem w oczach? Tak, chyba tak.
-A co z jego rodzicami?- dodał po chwili.
-Nie, jego rodzice nie mogą się absolutnie o niczym dowiedzieć.
-Wiesz, gdyby nie był pełnoletni, pewnie nie słuchałbym twojej prośby, ale skoro tak, jego rodzina nie zostanie powiadomiona. Ale pamiętaj, po dwóch i pół dobie to się zmieni.
-Tak, oczywiście. Mogę się z nim zobaczyć?- spytałem niepewnie.
-Teraz niestety nie, nie masz przepustki, zresztą on teraz jest na "odwyku".
-Dobrze, dziękuję bardzo, widzimy się za dwa dni. Do widzenia.- nie czekając na odpowiedź wstałem i szybkim krokiem ruszyłem do drzwi. Dwie i pół doby, dwie i pół doby, dwie i pół doby.... Skąd ja wytrzasnę w dwie i pół doby tyle hajsu?! Chyba bank musiałbym obrobić! Już chciałem wyciągać telefon i dzwonić po Damona, ale olśniło mnie, że nie mam ani jego numeru, a tak właściwie to zniknął mi rano, nie wiem gdzie. Nie zastanawiałem się wcześniej nad tym, ale naprawdę zniknął. No nic, nie on jest teraz najważniejszy. W trybie natychmiastowym pojechałem pod nasze HS, gdzie planowałem spotkać się z Sethem, który jeszcze nie miał pojęcia o zaistniałej sytuacji.
Wszedłem do budynku i szybko pobiegłem do klasy, w której miał lekcje. *KNOCK KNOCK* zapukałem w drzwi i otworzyłem je, po czym na szybko wymyśliłem, że dyrektor woła Setha i ma się tam stawić w trybie 'now'. Nauczyciel oczywiście od razu mi uwierzył i Seth po kilku sekundach był już na korytarzu. Gdy tylko domknął drzwi zacząłem ciągnąć go w stronę kibli. Zatrzasnąłem drzwi na zamek i przycisnąłem bruneta do ściany. Oparłem się jedną ręką obok jego głowy tak, że prawie dotykaliśmy się twarzami. Zacząłem mu tłumaczyć co i jak się stało, co miało miejsce i jakie wydarzenia przyniosły jakie skutki. Trochę mnie ponosiło, bo cały czas chodziłem jak opętany, co chwilę zginając się w pół z bezradności. Seth zamarł na kilka chwil, wręcz nie wiedział co powiedzieć. W końcu, gdy kończyłem już zdawać moje relacje, wykrzyczałem "POTRZEBUJEMY TEJ KASY, ROZUMIESZ?!" i patrzyłem w lustro nieobecnym wzrokiem. Staliśmy w milczeniu, chyba każdy z nas myślał, co mamy robić, kiedy po pewnym czasie drzwi od jednej z kabin zaczęły skrzypieć i wyłonił się z nich Danny. "Tylko jego mi tu brakowało" pomyślałem i  spojrzałem na niego z poirytowaniem.
-Dlaczego tu tyle siedziałeś?! Nie mogłeś wyjść wcześniej?!- krzyknąłem do niego, a on zupełnie jak gdyby nigdy nic- mył ręce. Nie odpowiedział mi, tylko spojrzał, spojrzał tym samym wzrokiem co zawsze, tyle że teraz miał w nim iskierki, a wręcz pożar. Dotarło do mnie, czego on oczekuje i co muszę zrobić.
-Dobra Seth, leć na lekcje, belfer zacznie jeszcze coś podejrzewać, będę czekał na ciebie po szkole.- powiedziałem młodemu i posłusznie poszedł w kierunku klasy. Danny'ego już dawno nie było, musiał wyjść jak pryskałem sobie zimną wodą w twarz. Wyszedłem z kibli i poszedłem pod szkołę, usiadłem na schodach i czekałem, aż Seth skończy lekcję. Wyjąłem z kieszeni telefon i nerwowo kręciłem nim w ręce. W głowie miałem mętlik, cały czas chodziło mi po niej "tak nie tak nie tak nie tak nie tak nie [...]". Spojrzałem na zegarek, do dzwonka miałem jakieś dwadzieścia pare minut. Coraz bardziej nerwowo przewracałem ten telefon. Walczyłem sam ze sobą bardzo długo, ale w końcu doszedłem do wniosku, że nie mam innego wyjścia, robię to dla Jareda.
Wykręciłem numer pewnej osoby.

*Sygnał*
-Wiedziałem, że zadzwonisz.
-Danny... Słuchaj, nie chcę. Ale doskonale wiesz, że muszę...
-Wiem, świetnie się złożyło, nieprawdaż?- spytał uradowany.- Będę za trzy minuty.- dodał.
Siedziałem na tych schodach jak debil, co chwilę chcąc uciekać. Myślałem nad tym, co będzie dalej, kiedy poczułem dotyk na ramieniu i przeskakującego do mnie blondyna.
-Co.... Co konkretnie muszę zrobić?
-No to słuchaj, zrobimy tak....

__________________________________________________

W trójeczce dość mało się dzieje, za to postaram się wynagrodzić wam to w 'czwórce'. ;>
Nie będę już robić "Za 15 komentarzy następny..." Bo to jest jednak wymuszanie tych komentarzy, ale bardzo liczę na to, że sami zechcecie komentować i będzie tu jak najwięcej waszych opinii! :)
Do zobaczenia za tydzień, lots of love, Werson. (@at822pm)






5 komentarzy:

  1. Zajebisty <3
    @OfficialVici

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, ciekawa jestem o co chodzi z Dannym :) / @luuuuvjb

    OdpowiedzUsuń
  3. Jacie ! Kocham ! OMG ! Czekam na kolejny i chcę aby pojawiła się jakaś dziewczyna !

    OdpowiedzUsuń
  4. Wersonku i gdzie ten czwarty rozdział, co?
    Czekam na nexta <3
    ~Martyna?tyna ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Dawaj Nexta! Zapraszam na mój blog http://felt-like-i-was-doing-my-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń